Karla Sofía Gascón i Zoe Saldaña (w tle) w filmie "Emilia Pérez" Jacques'a Audiarda

Między platformami streamingowymi a billionaire boutiques

Psucie rynku przez znudzonych miliarderów, cięcia kosztów forsowane przez platformy streamingowe, presja inwestorów finansowych… Co bardziej grozi dziś sztuce filmowej? A może wszystko na raz?


Kalendarz wydarzeń filmowych iskrzy się w tym roku napięciami ideologicznymi i ekonomicznymi. Od marcowych Oscarów, przez majowy festiwal w Cannes, po sierpniowo-wrześniowy w Wenecji – wszędzie napięcia ideologiczne wokół najważniejszej kwestii naszych czasów – izraelsko-amerykańskiego ludobójstwa w Gazie. Mniej głośno – zauważyły to tylko niektóre media relacjonujące z Cannes – w kuluarach, z niepokojem rozmawiano o nowym przedmiocie zainteresowania Białego Domu Donalda Trumpa. Nikt nie wie, na ile poważnie się do tego tematu przywiąże, ale mają mu się teraz nie podobać m.in. europejskie mechanizmy obrony rodzimych kinematografii i wspierania kinematografii europejskiej w ogóle; zachęty dla amerykańskich filmowców, by kręcili gdzie indziej niż w Stanach Zjednoczonych, jak również bariery czy wymagania stawiane amerykańskim korporacjom filmowym, w tym platformom streamingowym, na drodze ich ekspansji.

Czytaj dalej

Postęp w technofeudalizmie (notatki z życia codziennego)

Filozoficznie, konceptualnie – ale i poetycko – bardziej podoba mi się propozycja McKenzie Wark niż Janisa Warufakisa. W sensie, propozycja nazwania i opisania społeczno-ekonomicznej przemiany, jaka być może zaszła za naszego życia i na naszych oczach, ale zauważona jak dotąd przez nielicznych i dopiero po fakcie. Tzn., że kapitalizm, dla większości ludzi niezauważenie, się już skończył i przeszedł w zupełnie nowy system, jeszcze gorszy niż kapitalizm. Dlatego, że mi się bardziej podoba, jej koncepcjami posługiwałem się tyle razy.

McKenzie Wark versus Janis Warufakis

Ale jest problem, a nawet dwa na raz.

McKenzie Wark zaproponowała, piękne, choć nie zawsze łatwe do przetłumaczenia na polski, kategorie dla opisania nowych okoliczności, w tym nowych antagonizmów klasowych „nadpisanych” nad dotychczasowymi, wraz z nową klasą panującą. Na podobieństwo tego, jak burżuazja zapanowała niegdyś nad szlachtą i arystokracją, zapanowała ona nie tylko nad bezsilnymi, ale i nad burżuazją. Klasę tę nazwała vectoralist class, od nośnika informacji (vector) i do dzisiaj czekam, aż ktoś mi pomoże dobrze to nazwać po polsku. Niestety wciąż chyba nikt oprócz mnie nie pisze o tekstach Wark, co nie przestaje trzymać mnie w stanie zdumienia, bo A Hacker Manifesto (2004) i Capital Is Dead (2019) to jedne z najpiękniejszych esejów filozoficzno-politycznych XXI w.

No więc to jest jeden problem: pozostaje wciąż słabo znana w porównaniu z Warufakisem, który nawet w Polsce jest bez porównania bardziej rozpoznawalny, a Technofeudalizm wyszedł właśnie po polsku.

Czytaj dalej

BlackBerry: biografia urządzenia

Zanim świat został podzielony na domeny iPhone’a i Androida, był taki moment, kiedy nic nie było jeszcze przesądzone, a kultowe – na prawach symbolu statusu – było inne mieszczące się w dłoni urządzenie, made in Canada. Urządzenie, które stworzyło smartfonom rynek, który potem straciło. Pamiętam, jak w 2009 r., w mojej pierwszej poważnej pracy w Londynie, moja koleżanka Tara pisała z tego cacka maile. Przyjemnie zaoblone przyciski jego klawiatury, stanowiące źródło nazwy (bo przypominały kuleczki składające się na owoc jeżyny), wydawały urocze kliknięcia. Widziałem je potem w pięknej dłoni Neila, który mi się tak cholernie podobał, ale zaraz wyjechał na kilka lat do Nowego Jorku, zanim zdążyłem mu to powiedzieć.

BlackBerry to teraz także tytuł bezpretensjonalnego i inteligentnego kanadyjskiego filmu z 2023 r. w reżyserii Matta Johnsona, powstałego w znacznej mierze w oparciu o bestsellerową książkę dziennikarzy biznesowych Jackie McNish i Seana Silcoffa Losing the Signal: The Untold Story Behind the Extraordinary Rise and Spectacular Fall of BlackBerry („Tracąc sygnał: Niepowiedziana historia nadzwyczajnego wzlotu i spektakularnego upadku BlackBerry”) z 2015 r., którą kiedyś czytałem. Tydzień temu obejrzałem film. Opowiada historię trzech ludzi, których zróżnicowane zdolności i osobowości w połączeniu stworzyły jedną z największych success stories kanadyjskiego biznesu na przełomie XX i XXI w. – a potem przegapiły moment, kiedy rynek zaczął się od nich szybko oddalać.

Czytaj dalej