Mahmud Darwisz Mosab Abu Toha

Pieśni i masakry

Ojczyzno powtarzająca się w pieśniach i w masakrach,

ukaż mi źródło śmierci.

Czy jest nim sztylet, czy kłamstwo?

Mahmud Darwisz, Psalm 2, tłum. Hanna Jankowska

Dowód tożsamości

Z notki od redakcji na końcu tomu dowiadujemy się, że wybór wierszy Mahmuda Darwisza (1941-2008) w przekładzie na polski został w ubiegłym (2024) roku wydany przez Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury (WBPiCAK) w Poznaniu na podstawie jego postaci złożonej przez tłumaczkę Hannę Jankowską do prac redakcyjnych w 1989 r. Tom Dowód tożsamości miał się wtedy rychło ukazać jako kolejny tom „popularnej – a dziś należałoby powiedzieć ‘kultowej’ – serii poetyckiej” (s. 157). Ostatecznie się to wówczas nie zmaterializowało – Dowód tożsamości nie został wtedy wydany. Ani nigdy później – aż do zeszłego roku.

Książka, która wyszła niedawno, nie tylko jest pierwszą książką poetycką Mahmuda Darwisza wydaną w przekładzie na polski – jest też dokładnie taka, jaka miała być w r. 1989: „po 35 latach z premedytacją oddaje oryginalny, planowany kształt publikacji”. Posłowie (którego autorką jest sama tłumaczka) oraz biogram (też ona) pozostawione zostały w kształcie zaplanowanym wtedy, bez aktualizacji. Jakby była książka była swoim własnym duchem.

W pierwszej chwili wywołuje to odruch zdziwienia. Ale to przecież nie z lenistwa.

Darwisz oczywiście w międzyczasie zmarł, a zanim zmarł, napisał jeszcze i opublikował niejedno. Inne ważne rzeczy także się jeszcze za jego życia wydarzyły po 1989: upadły obydwie Intifady, miała miejsca katastrofalna w skutkach mistyfikacja pod postacią porozumień z Oslo.

Jednak wybór, by książkę zostawić tak, jak miała wyglądać 35 lat temu, wytwarza dodatkowe znaczenia. Zwraca uwagę na coś ważnego: na tę dziwną wyrwę, która powstała, gdy upadł „blok wschodni”, a Polska, zmieniając orientację w polityce międzynarodowej na bezkrytycznie prozachodnią i proamerykańską, zupełnie znienacka porzuciła na rzecz tego przeorientowania także więzi ze społeczeństwami arabskimi, wypracowane i podtrzymywane przez PRL.

O ile więcej i o ile lepiej o tamtej części świata informowali dziennikarze w PRL!

Post-1989, Arabowie wraz z innymi muzułmanami szybko zostali w zbiorowej polskiej wyobraźni zredukowani do roli przewidzianej dla nich przez amerykańską propagandę, via neoliberalne media głównego nurtu i produkcję Hollywood. Terroryści z nożami w zębach i pasami szahida pozapinanymi wokół ciała, pałającymi nienawiścią do „naszych wolności”, oczywiście bez zrozumiałego, np. politycznego powodu. Dręczyciele kobiet zawijający je w te straszne hidżaby. I tak dalej. Przyłączyliśmy się do destrukcji Iraku, któremu kiedyś inżynierowie i robotnicy z Polski pomagali budować nowoczesną infrastrukturę. Wysłaliśmy naszych wojaków, by pomagali w destrukcji już i tak udręczonego Afganistanu. Jedno i drugie w ramach amerykańskiego odwetu za zamachy 11 września 2001 roku, z którymi ani Irak, ani Afganistan nie miały nic wspólnego.

Zapomnieliśmy też, oczywiście, o solidarności z Palestyńczykami i ich antykolonialną Sprawą, pozycji zajmowanej przez Polskę Ludową wraz z całym „blokiem wschodnim” co najmniej od wojny sześciodniowej 1967 r. Jedna z bardzo wielu rzeczy, w których PRL wypada lepiej od III RP. Polska dziś oficjalnie uznaje Palestynę jako niepodległe państwo, nawet jeśli nie zawsze pamiętają o tym urzędnicy w funkcji wiceministra (Bartoszewski) – tylko dlatego, że zdążyła jeszcze tę decyzje podjąć jako PRL (w 1988 r., po roku trwania Pierwszej Intifady). Neoliberalna III RP na coś takiego nie dostałaby już zgody od Waszyngtonu.

To nic, że kwiatów jest mniej

Izraelskie ludobójstwo w Gazie rozpętane w październiku 2023 r., antypalestyńskie pogromy a Zachodnim Brzegu, a potem seria militarnych agresji tego państwa na kolejne państwa regionu – Liban, Syrię, Irak, Iran – wytrząsnęły chyba wielu ludzi w Polsce ze stanu tego zapomnienia, zaczarowania. Wyrwały wielu z nich tej wyrwie, nawet jeżeli wielkie stacje telewizyjne robiły przez ponad półtora roku, co w ich mocy, żeby do odbiorców w Polsce docierało stamtąd jak najmniej, a już najmniej rzetelnej wiedzy. Tysiące ludzi w Polsce obeszły informacyjną blokadę wielkich mediów dzięki mediom społecznościowym – albo się tam po prostu natknęły na inne treści, pomimo technologicznej cenzury stosowanej na szeroką skalę przez największe platformy.

Dziura wyrwana w 1989 r. jakby domagała się zasypania, zapięcia, zniesienia.

Jasne, mniej ludzi wychodzi na ulice niż w Londynie, Paryżu czy Hadze – ale trzeba brać poprawkę na to, że w Polsce po prostu nie wychodzi się tak licznie na ulice, o co by nie chodziło, temat do osobnych rozważań. Mimo wszystko.

Wydanie po 35 latach książki najsłynniejszego palestyńskiego poety w kształcie, jaki miała mieć wtedy, bez dopisków i aktualizacji (za to w bardzo pięknej graficznie okładce), jest trochę jak spięcie tych dwóch momentów, ponad wyrwą wymuszonego geopolitycznie zapomnienia. Próba powiązania tamtej solidarności, o której elity porządku po 1989 r. kazały Polakom zapomnieć, z potrzebami obecnie toczącej się katastrofy i moralnego obowiązku reagowania na nią.

Tom Darwisza nie dynda przecież w odosobnieniu. Już nie tylko piszący po polsku palestyński uchodźca i obywatel Norwegii Nidal Hamad wydaje dziś po partyzancku, wysiłkiem własnym i przyjaciół swoje książki (ostatnio – Femicyd: Ludobójstwo kobiet w Gazie, 2025). Książka i Prasa bardzo szybko, już w 2024 r., tuż po wydaniach włoskim, francuskim, hiszpańskim i angielskim, wydała polski przekład interwencyjnego eseju Gaza. W obliczu historii Enzo Traverso, z którym miałem zaszczyt i przyjemność rozmawiać dla magazynu „Mały Format”. Wydawnictwo Karakter wydało po polsku najpierw Dlaczego Izrael boi się Palestyny? – polityczny esej znanego już polskiemu czytelnikowi palestyńskiego pisarza Radży Szehadeha lub Szehady (choć polscy wydawcy upierają się przy utrudniającej poprawną odmianę po polsku angielskiej transliteracji nazwiska), a teraz także bardzo ważną książkę Pawła Mościckiego Gaza. Rzecz o kulturze eksterminacji. Z Mościkim rozmawiałem o książce dla portalu VivaPalestyna. Wydawnictwo Literackie wydało niemal w tym samym czasie wielkie i ważne dzieło wybitnego historyka Rashida Khalidiego (Raszida Chalidiego) Palestyna: wojna stuletnia, w przekładzie Anny Dzierzgowskiej. Wydawnictwo Współbycie wydało właśnie poetycki tom Rifka Mohammeda el-Kurda (w przekładzie Bartosza Wójcika), zaledwie 3 lata po premierze oryginału (2022). Nawet prawicowi publicyści – co stanowi rzadkość w Europie, z zasady prawica jest jednomyślnie proizraelska – zaproponowali swoje krytyki (Agnieszka Piwar aktualnych wydarzeń, a Piotr Zychowicz projektu syjonistycznego w ogóle).

Nie żeby krytyki izraelskiej okupacji i apartheidu w ogóle się wcześniej nie ukazywały. Raja Shehadeh, Ilan Pappé, Norman Finkelstein, Patrick Tyler – doczekali się polskich wydań swoich książek, choć wydaje mi się (mogę się mylić), że każdy po jednej; wyszły też książki Ewy Jasiewicz (Podpalić Gazę) czy zbiorowa Na Zachodnim Brzegu bez zmian. Jednak nigdy nie wychodziły w takim tempie i nie spotykały się z takim zainteresowaniem.

Gazeta.pl, „Rzeczpospolita” i nawet TVN wypuszczają kolejne artykuły krytyczne wobec zbrodni Izraela – materiały wciąż wyjątkowe na tle całości przekazu, ale już ukazujące się z niewidzianą wcześniej częstotliwością. Prawdopodobnie wymuszone „feedbackiem” od odbiorców, obserwacją mediów w innych krajach Europy i narastającymi obawami, że z dotychczasowego przykrywania ludobójstwa w Gazie niedługo nie będzie im jak się wybronić.

Przyjaciele umierają nagle

Wybrałem się któregoś dnia do poetyckiej księgarni Perdu w centrum Amsterdamu, żeby sprawdzić dla jednego z moich polskich przyjaciół, co się stało z zaplanowanym tam wydarzeniem, które bez wyjaśnienia zniknęło z agendy. Bo miałem tam, na owym wydarzeniu, coś zdobyć dla niego pewną publikację. Nie poznałem odpowiedzi (księgarz nie wiedział), ale zobaczyłem wyeksponowany na centralnym stoliku najnowszy tom poezji innego Palestyńczyka, żyjącego, trzydziestodwuletniego Mosaba Abu Tohy: Forest of Noise („Las hałasu”, 2025).

Ojczyzna Abu Tohy wciąż, jak w Psalmie 2 Darwisza, powtarza się w pieśniach i masakrach.

Mosab Abu Toha założył anglojęzyczną Bibliotekę im. Edwarda Saida, najsłynniejszego na Zachodzie intelektualisty palestyńskiego, autora Orientalizmu. Edward Said jako jeden z pierwszych rozpoznał, i to natychmiast, wielki błąd Porozumień z Oslo – Abu Toha urodził się w Gazie tuż przed ich podpisaniem.

Na Uniwersytecie Islamskim w Gazie Abu Toha ukończył literaturę angielską i był studentem słynnego Refaata Alareera (Refata Alarira), autora wiersza If I Must Die, który całkiem prawdopodobnie znacie (jeden z polskich przekładów, które krążyły po śmierci poety z rąk „najmoralniejszej armii świata” w grudniu 2023 r., zatytułowany jest Jeśli muszę umrzeć). Pośmiertny tom Alareera mieszczący wiersz If I Must Die, od tego wiersza pożyczający tytuł, jest dzisiaj poetyckim bestsellerem.

Abu Toha zawarł w Forest of Noise wiersz dedykowany poniekąd Alareerowi – choć sam poeta nie pisze, że go „dedykuje”, a dopisuje tuż pod tytułem, że jest on „według” Alareera albo „po nim” („After Refaat Alareer”). Zatytułowany A Request (Prośba) idzie tak (ośmielam się samodzielnie tłumaczyć, choć nie mam wprawy w robieniu tego z poezją):

Jeżeli przyjdzie mi umrzeć,

niech ta śmierć będzie czysta.

Żadnego gruzu na zwłokach,

potłuczonych talerzy ni szkła,

i nie za wiele ran na głowie i piersi.

Zachowaj moje wyprasowane, nietknięte marynarki

i spodnie, żebym mógł któreś jeszcze założyć

na pogrzeb.

Notes gazański

W ludobójstwie w Gazie Abu Toha stracił już ponad trzydziestu krewnych. O tylu mówił już kilka miesięcy temu. Został porwany z Gazy, gdy próbował z niej uciec z rodziną. Był katowany w izraelskim więzieniu, dopóki sława poetycka, którą już się legitymizował (debiutancki tom Things You May Find Hidden in My Ear: Poems from Gaza, z 2022 r.), nie pomogła go stamtąd wydobyć – tak z miejsca tortur, jak i z Gazy. Obecnie pracuje na amerykańskim uniwersytecie (Syracuse w stanie Nowy Jork).

Abu Toha jeszcze nie miał Pulitzera, gdy trafiłem do księgarni Perdu – dostał go dwa dni później, ucieszyłem się na tę wieść już z jego książką w dłoni.

Śledziłem go wcześniej na Facebooku, gdzie niestrudzenie i przejmująco komentuje najnowsze informacje, często jako jeden z pierwszych niejedną z nich podaje, informowany na bieżąco przez bliskich, przyjaciół i znajomych pozostałych w Gazie i pozostających przy życiu. Czytałem już pojedyncze wiersze, które ukazywały się w publikacjach internetowych. Czytałem jego eseje w „New Yorkerze” (to za nie dostał Pulitzera, w kategorii komentarz). Słuchałem rozdzierających serce wywiadów, których udzielał np. programowi „Democracy Now”.

Wiersze, które składają się na tom Forest of Noise, nie są przekładami, powstały w języku angielskim. Jest to przepiękna i wstrząsająca poezja.

Nad całością wisi toczące się ludobójstwo w Gazie, wciąż nieprzerwane, choć książka wyszła już pod koniec 2024 r. Są tu więc utwory stanowiące swego rodzaju poetyckie dokumenty doświadczenia życia na celowniku i pod ciężarem tego ludobójstwa, w tym wiele autobiograficznych zapisów przemocy doświadczonej przez samego Abu Tohę. On Your Knees („Na kolana!”, ss. 6-10) to poetycki zapis aresztowania, albo może raczej porwania, doświadczonego przez Abu Tohę, gdy z żoną i dziećmi próbował się przedostać do Egiptu pod koniec 2023 r. – a potem doświadczenia bycia katowanym, gdy był już w izraelskim więzieniu.

Utwory układają się w kilka ciągów i sekwencji.

Są takie, które przypominają o ciągłości tego, co się w Gazie dzieje teraz, z tym, co się działo przed październikiem 2023 – żeby pokazać, że nic się wtedy nie zaczęło dopiero wtedy: Gaza Notebook (2021 – 2023) [„Notes z Gazy (2021-2023)”]. Wspomnienia z dzieciństwa, wspomnienia o dziadkach, sceny rodzinne, nad którymi unoszą się drony.

Są takie, które – jak ten dla Alarira – są „według” jakiegoś ważnego dla Abu Tohy poety. Thanks (on the Eve of My Twenty-Second Birthday) [„Dzięki (w przeddzień moich dwudzistych drugich urodzin)”] ma podtytuł After Yusef Komunyakaa. Inny (Who Has Seeen the Wind?) jest After Bob Kaufman. Jeszcze inny zatytułowany jest After Walt Whitman. Komunyakaa, Kaufman i Whitman to wszystko poeci amerykańscy, pierwsi dwaj Czarni.

Są takie, które mają postać lapidarnych listów do utraconych bliskich – np. do brata Hudajfy, który zdążył przeżyć tylko 16 lat.

Są też takie, które powstały w zapisanych prozą akapitach, arabskim czytelnikom przypominając wiersze Darwisza z lat 80. XX w. (Ateńskie lotnisko, Jeśli mam zacząć od nowa, Kochają mnie, gdy jestem martwy, To ja, Józef, mój ojcze – w tomie przełożonym przez Jankowską), a Polakom powiedzmy „bajki” Zbigniewa Herberta. U Abu Tohy są to Gazan Family Letters, 2092 [„Listy rodziny z Gazy, 2092”]; What a Gazan Should Do During an Israeli Air Strike [„Co powinien robić gazańczyk podczas izraelskiego uderzenia z powietrza”]; a także wspomniane już wiersze-listy do młodszego brata Hudajfy.

Są wreszcie takie, które poszukują sposobów, by rozpadanie się znanego poecie świata i ludzkiego życia w rozrywanym przemocą kolonialnego agresora na kawałki świecie oddać nie tylko słowami, ale ich graficznym rozmieszczeniem na stronie. Nie widziałem jeszcze tomu Rifka Mohammeda el-Kurda, ale na podstawie tego, co już się było ukazało w przekładzie w „Dwutygodniku”, el-Kurd robi chyba czasem podobnie.

Poniżej moje próby spolszczenia dwóch spośród tych wierszy Abu Tohy. Mam nadzieję, że mi wybaczy ich niedoskonałość, zanim je przełoży jakiś prawdziwy poeta (jak również za to, że robię to bez pytania).

Umieszczam jako obrazy, żeby ich układ graficzny nie rozjeżdżał się w różnych przeglądarkach czy na urządzeniach niewielkich rozmiarów.

Najpierw Mouth Still Open (s. 63):

Oraz The Ball and the Bombs (s. 38):

(Z podziękowaniami dla Ani Bilińskiej za egzemplarz Darwisza)

Jarosław Pietrzak

Moja powieść pt. Nirvaan.

Rzuć też okiem na Soho Stories.

Jestem na Facebooku i Twitterze (pardon, X).