Sam nie wiem. Może my jeszcze tego nie zrozumieliśmy, a Natalia Janoszek, bohaterka ogromnego (jak na standardy polskiego internetu i skalę swoich zbrodni) śledztwa dziennikarskiego Krzysztofa Stanowskiego z YouTube’owego „Kanału Sportowego”, bardziej niż Nikodemem Dyzmą naszych czasów jest w istocie autorską kolosalnego, na wiele lat rozpisanego, medialnego performansu? Przedsięwzięcia na styku sztuki krytycznej, konceptualnej i, powiedzmy, (new) media art? Gdzie media – telewizje, sosziale, portale internetowe, a także ich personel – wkręcone i wkręceni zostali w rolę pożytecznych idiotów wkładających bezwiednie swoją pracę w budowę jej dziwacznego osobistego projektu. I tylko brak dyplomu uczelni artystycznej oddziela ją jeszcze od momentu, w którym ktoś napisze o tym podrozdział do nowej książki o polskiej sztuce współczesnej. Mogłaby być takim naszym współczesnym Celnikiem Rousseau albo Nikiforem konceptualnego (new) media artu. Taką Mariną Abramović, na jaką nas stać?
Czytaj dalejShahrukh Khan
My name is Khan and I am not a terrorist
Niedawno [ tekst ukazał się 25 marca 2010 na łamach bloga Najważniejsza ze sztuk, który prowadziłem wtedy na portalu Lewica.pl] na łamach polskiej edycji „Le Monde diplo” zadawałem z niepokojem pytanie, czy w Bollywood zanosi się na kseofobiczny backlash antymuzułmański, którego symptomy analizowałem w filmie Kurbaan – innymi słowy, czy zanosi się na bliźniacze wobec „Hollywood po 11 września” „Bollywood po 26 listopada 2008”.
W momencie, kiedy tamten tekst wychodził z drukarni, stanęło mi przed oczami, że w Bollywood też już się tym jednak na szczęście martwią i to bardziej niż się spodziewałem. Wygląda to nawet tak, jakby cudowne dziecko Bollywoodu, hindus Karan Johar – producent Kurbaan – zorientował się gdzieś w połowie produkcji tamtego filmu o reakcyjnych treściach dziełka Renzila D’Silvy (nazwisko chrześcijańskie) i zakasał rękawy, by przeciwdziałać backlashowi uderzającemu w wyznawców islamu. I z tego powstał My Name Is Khan (Nazywam się Khan).