Niderlandzkie wypalenie

Holandia – pardon, Niderlandy – ma (mają) reputację kraju, w którym ogromną wagę przywiązuje się do zdrowia psychicznego. Szczególnym przejawem i dowodem ma być stosunek, jaki tutejszy (dla tych, co nie wiedzą: mieszkam w Amsterdamie od 2018 roku) system zdrowia ma do problemów zdrowia psychicznego wynikających z samej pracy.

Burnout albo wypalenie

Burnout, czyli wypalenie (czytaj: wypalenie zawodowe, wypalenie pracą) – jest oficjalnie jednym z najważniejszych problemów z zakresu zdrowia publicznego w rozumieniu holenderskiego, pardon, niderlandzkiego rządu, i to zarówno tutejszej polityki zdrowotnej, jak i tutejszej polityki ekonomicznej (zatrudnienia). Plasuje się w czołówce powodów, które wypychają ludzi na zwolnienia chorobowe, na pewno pod względem czasu, który na tym chorobowym spędzają. W 2021 roku, w tym małym, 17-milionowym kraju, przepadło w ten sposób 11 milionów dni roboczych. Zsumowane roczne straty szacuje się na 3 miliardy euro.

Czytaj dalej

„Wywiady korsarskie” Pasoliniego

Tak więc ukazała się książka, w której powstaniu miałem pewien udział. Polskie wydanie Wywiadów korsarskich Pier Paola Pasoliniego. Książka to wybór wywiadów włoskiego filmowca, pisarza, poety, tłumacza, teoretyka kina, eseisty i publicysty. Wywiadów, których udzielił różnym osobom i mediom w latach 1955-1975 (aż do tego udzielonego w ostatni dzień przed śmiercią).

Zostałem poproszony o napisanie do nich eseistycznego wstępu i pomoc w opracowaniu tomu.

Tom jest do nabycia na przykład bezpośrednio u wydawcy, Wydawnictwa GlowBook. Zachęcam.    

Nirvaan dostępny w e-booku


Moja powieść pt. Nirvaan dostępna jest od niedawna także w formie e-booka:

Obecny nakład papierowy zbliża się do wyczerpania. Lista miejsc, w których dostępne są ostatnie egzemplarze papierowe z tego nakładu, znajduje się tutaj.

Pierwsze cztery rozdziały w pliku PDF: można wybadać tutaj.


Jestem na Facebooku i Twitterze.

„Nirvaan” w Księgarni Stonewall

Moja powieść pt. Nirvaan jest obecnie dostępna na półkach Księgarni Stonewall w Poznaniu przy ulicy Kwiatowej 1, a także na ich witrynie internetowej Out and Proud.

Przypominam, że Nirvaan jest również do nabycia w internetowej księgarni Instytutu Wydawniczego Książka i Prasa oraz polskiej edycji pisma „Le Monde diplomatique”. W dwóch opcjach:

Do nabycia także w:

Osoby znajdujące się poza Polską, które chciałyby zapłacić kartą, najłatwiej mogą Nirvaana zamówić bezpośrednio u mnie. Wysyłka wszędzie w Europie wliczona już w cenę.

Jestem na Facebooku i Twitterze.

Errata po latach

W 2016 roku, wkrótce po tym, jak ukazały się moja pierwsza samodzielna książka, Smutki tropików: Współczesne kino Ameryki Łacińśkiej jako kino polityczne, odkryłem w niej kolosalny błąd, który przetrwał w niej wielokrotne przeglądanie tekstu i proces redakcji. I nie mam tu na myśli zaledwie literówki (presidencie Dilmie Rousseff zgubiłem jedno f z nazwiska). W tekście przetrwał błąd merytoryczny tak karygodny, że zaczerwieniłem się ze wstydu, a potem zbladłem ze strachu przed recenzentami, już widząc oczyma wyobraźni, jak się będą nade mną pastwić.

Napisałem książkę bardzo nie w stylu polskiego pisania o filmie, traktując film jako fenomen na różne sposoby polityczny; opisując formy polityczności właściwe latynoamerykańskim filmowcom, nie ukrywałem własnego stanowiska (zbieżnego zreszta z większością omawianych filmowców: lewicowego, marksistowskiego). Tekst zakończyłem czymś w rodzaju komunistycznego wyznania wiary (zinterpretowałem jako coś takiego wlaśnie Labirynt fauna Guillermo Del Toro).

Czytaj dalej

„Nirvaan” w księgarni „Le Monde diplomatique”

Moja powieść pt. Nirvaan jest do nabycia w internetowej księgarni Instytutu Wydawniczego Książka i Prasa oraz polskiej edycji pisma „Le Monde diplomatique”. W dwóch opcjach:

Do nabycia także w dwóch księgarniach:

Osoby znajdujące się poza Polską, które chciałyby zapłacić kartą, najłatwiej mogą Nirvaana zamówić bezpośrednio u mnie. Wysyłka wszędzie w Europie wliczona już w cenę.

Jestem na Facebooku i Twitterze.

Co z tym „Nirvaanem”?

W pierwszych dniach grudnia moje drogi zejdą się znowu w przestrzeni z materialną, papierową postacią mojej powieści. Drogi te rozminęły się w okolicznościach, które wyjaśniałem niedawno. Od tamtej pory większość nakładu czekała zmagazynowana w kartonach w biurze mojego brata, oddzielona ode mnie granicami dwóch państw i setkami kilometrów.

Wszyscy, którzy zaklepali sobie egzemplarz (lub dwa, lub pięć) na Kickstarterze, otrzymają swoje egzemplarze najpóźniej gdzieś w grudniu. W nagrodę za to cierpliwe oczekiwanie każda z osób oczekujących otrzyma w bonusie Soho Story. Jeżeli ktoś miał już w wybranym pakiecie jedną, trzy lub sześć Soho Stories, otrzyma o jedną więcej, niż miał otrzymać. Osoby, które zamówiły sześć, będą musiały na tę siódmą jeszcze trochę poczekać, ponieważ piszę dopiero piątą, ale wszyscy otrzymają o jedną więcej, niż myśleli.

W międzyczasie chciałem podkreślić, że to nie jest jedyny sposób, żeby zdobyć książkę – jeżeli ktoś przegapił Kickstartera.

Szybciej niż w moje własne ręce (!) Nirvaan trafił do kilku wyjątkowo szczęśliwych księgarni:

Tyle wiem z całą pewnością; będę informował, jeśli ich przybędzie i sam zostanę o tym poinformowany.

(Jeżeli ktoś tutaj sam jest księgarzem i chciałby mieć moją powieść na półce, proszę o kontakt)

Książkę można też zamówić u mnie bezpośrednio:

Nie ukrywam, że to ostatnie to opcja, która w największym stopniu pomaga mi w odzyskaniu kosztów całej operacji, bo cena, którą zapłacisz za książkę, nie rozpada się na szereg pośredników. Cena 15 funtów zawiera już w sobie koszty wysyłki w całej Unii Europejskiej i do Wielkiej Brytanii.

Obecny nakład jest ograniczony. Kiedy startowałem z tym całym przedsięwzięciem, zakładałem, że będę nakład uzupełniał w zależności od zainteresowania, skoro technologia druku cyfrowego pozwala na taką elastyczność i dodruk nawet niewielkich ilości. Czyhające na mnie na każdym kroku nieprzyjemne niespodzianki sprawiły jednak, że koniec końców wszystko okazało się znacznie kosztowniejsze i bardziej skomplikowane (dla osoby prywatnej zamieszkałej poza granicami Polski), niż normalny człowiek mógłby się spodziewać (w Polsce nic nie jest dla osób, wszystko jest dla firm, a Polska to tor przeszkód). Dlatego – ryzykując, że zabrzmi to jak poganianie Was czy pogróżki – uczciwie uprzedzam, że nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy dokładnie będę mógł rzucić w obieg dodruk mojej powieści.

Radzę się spieszyć!

Jestem na Facebooku i Twitterze.

„Nirvaan”: druk z przeszkodami

Po raz kolejny okazało się to, co przecież wszyscy od dawna wiemy: Polska to tor przeszkód.

Już Wam pisałem, że złożyła mnie w pewnym momencie choroba, w której przez dwa tygodnie jechałem na opioidach. A raczej głównie spałem lub lewitowałem w dziwnym półśnie. Wspomniałem też ogólnikowo, że pojawiły się problemy w drukarni. Problemy w drukarni okazały się wydłużyć sprawę o tyle, że nie doczekałem się wydrukowanych egzemplarzy w czasie mojego pobytu w Polsce…

Tak, tak. Byłem w Polsce. Tydzień wyjazdu służbowego i tydzień urlopu, żeby się zobaczyć z rodziną po lockdownach i poznać wreszcie jej nowych członków, bratanicę i bratanka. Wszystko było tak pomyślane, żebym w trakcie tego pobytu otrzymał z drukarni wydrukowany nakład Nirvaana. Myślałem, że wszystko sobie wyliczyłem, i to z wystarczającym marginesem dla ewentualnych opóźnień.

Niestety, Polska to tor przeszkód. Moja choroba spowolniła proces kończenia składu, a potem, kiedy wszystko już wydawało mi się dogadane z drukarnią i byłem gotów zamykać zlecenie i płacić proformę, okazało się – ani słowem nikt o tym wcześniej nie wspominał – że ażeby być klientem, trzeba być firmą, nie wystarczy być człowiekiem. Nigdy mnie nic podobnego w życiu nie spotkało, więc nie byłem na to przygotowany. Mówiłem już, że Polska to tor przeszkód? Długo mnie w kraju nie było. Musiałem znaleźć drogę obejścia tego problemu. W międzyczasie okazało się, że wydłużył się czas realizacji zlecenia, bo im bliżej końca roku, tym dłuższe kolejki, bo większe obłożenie. Natura tej branży – podobno. No i papier, na dokładkę, podrożał.

Obgryzacie paznokcie z niecierpliwości? Mam nadzieję! Nie martwcie się jednak za bardzo.

Nirvaan został wydrukowany i wiem, że wygląda super. Niestety, zszedł z prasy dopiero jak już wróciłem do Amsterdamu. A wydrukowany został w Polsce. Spowodowało to, że kilka egzemplarzy książki – za sprawą mojego wydawniczego partnera, Książki i Prasy – trafiło do pewnej warszawskiej księgarni wcześniej niż do moich rąk i oczu! Sam przed wyjazdem z Polski zdążyłem zobaczyć tylko egzemplarz sygnalny. Jeżeli tam (tzn. do owej księgarni) traficie, jeżeli książkę tam zobaczycie, a Wy wciąż czekacie na własną – wiedzcie, że nie zostaniecie wykiwani, dostaniecie swoje egzemplarze, tylko mi się proces lekko wykoleił i poprzestawiały trochę wagony.

Książka już jest, już istnieje – fizycznie, na papierze. Ma 428 stron. Zdjęcia na dowód. 

Ale mam przed sobą logistyczną zagwozdkę, którą dopiero rozpracowuję. Nirvaan, moje poprzednie Smutki tropików, które wielu z wspierających projekt na Kickstarterze zamówiło w pakiecie, oraz ja osobiście – znajdujemy się fizycznie w różnych miejscach, i to dość od siebie wzajemnie odległych.

Spokojnie, to nie jest problem nie do rozwiązania, ale wymaga jeszcze odrobiny czasu, bo jak większość śmiertelników, muszę też – oprócz pisania homoerotycznych opowieści – zajmować się zarabianiem na życie.

Proszę o jeszcze trochę cierpliwości i wyrozumiałości. Oczekującym wynagrodzę ją jakimś bonusem!

Jarosław Pietrzak

Jestem na Facebooku i Twitterze.

Rzuć okiem na moje opowiadania i/lub mikropowieści pod roboczym wspólnym tytułem Soho Stories.

Ogłoszenie o opóźnieniu

Drodzy Supporterzy, drodzy Czytelnicy!

Pewnie się niecierpliwicie, przynajmniej niektórzy. Ja też. Jeszcze nie tak dawno byłem przekonany, że połowa października to naprawdę najpóźniejszy termin premiery. Że na pewno już będę miał wszystkie egzemplarze wydrukowane, a może i wysłane do tych, którzy je byli zamówili, wspierając projekt na Kickstarterze, albo w przedsprzedaży za pośrednictwem mojej strony internetowej i platformy Gumroad.

Niestety, sprawy się nam trochę obsunęły.

Na przełomie sierpnia i września rozłożyła mnie niespodziewanie nieznana mi wcześniej, rzadka i w sumie słabo rozumiana choroba: neuralgia nerwu trójdzielnego. Ból był tak paraliżujący, że aby go przetrwać, musiałem uderzyć w organizm opioidami i antykonwulsantami, za sprawą których przez kilka tygodni byłem półprzytomny. Do dzisiaj nie jestem do końca sobą (takim, jakiego siebie znałem dotychczas).

Spowolniło to postępy prac nad składem, opracowaniem graficznym, okładką i skierowaniem wszystkiego do druku, bo powoli reagowałem. A kiedy wróciłem (jako-tako) do życia, drukarnia zaskoczyła nas kolejnymi okolicznościami, które jeszcze bardziej wszystko nam wydłużyły.

Proszę o wyrozumiałość i jeszcze trochę cierpliwości. Nirvaan ukaże się trochę później niż wszyscy myśleliśmy, ale już naprawdę niedługo. Będę Was informował.

Na ilustracji powyżej: zdjęcie egzemplarza sygnalnego, na stole u mojej mamy, na dowód, że sprawy posuwają się jednak do przodu. Projekt okładki: Krzysztof Ignasiak; rysunek na niej wykorzystany: Łukasz Zaręba.

Chciałem jednocześnie przypomnieć, że na razie przedsprzedaż jest jedyną pewną formą nabycia mojej powieści. Nie mam ani środków na drukowanie znaczącego zapasu egzemplarzy, ani dostępu do kanałów dystrybucji. Te ostatnie są poza zasięgiem kogoś wydającego książkę własnym sumptem – jedynie zainteresowanie wyrażone przez paru zaprzyjaźnionych księgarzy i gotowość ze strony mojego partnera wydawniczego – Instytutu Wydawniczego Książka i Prasa, wydawcy mojej poprzedniej książki – że dostarczy egzemplarze kolejnym, gdyby zgłosiło się ich więcej.

Przedsprzedaż odbywa się pod tym linkiem.

Do usłyszenia wkrótce!

Jarosław Pietrzak

Jestem na Facebooku i Twitterze.

Rzuć okiem na moje opowiadania i/lub mikropowieści pod roboczym wspólnym tytułem Soho Stories.

Nirvaan

Pamiętam, że wzrok mi uciekał w stronę twoich dłoni, były przepiękne. O niezwykle długich palcach, ale jak harmonijnie długich, bo w tak doskonałą całość układały się z twoim wzrostem — byłeś ode mnie kilkanaście centymetrów wyższy. Paznokcie były duże, płaskie, zdecydowanie zaokrąglone na końcach i doskonale gładkie. Nie potrzebowałem więcej czasu, już wiedziałem, że chcę, by te dłonie, te palce mnie dotykały. Ty jednak spłoszyłeś się wędrówką moich oczu jak mały chłopiec, przy twoim wzroście było to rozczulające — schowałeś obie dłonie pod pachy. Strasznie mi wysychają, powiedziałeś, bo tu jest tak zimno.

[…]


Przysunąłem się jeszcze bliżej. Raz kozie śmierć, przecież zaprosiłeś mnie na noc, byłem już w twoim łóżku. Jeśli będę czekał na twoją inicjatywę, mogę czekać do końca świata. Pocałowałem cię nieśmiało, bałem się, że serce bije mi za głośno, że to aż śmieszne, jak bardzo jestem podniecony. Czekałeś na to, a jednocześnie byłeś zaskoczony, że to się w końcu stało. Byłeś zaskoczony, ale nie stawiałeś oporu. Nie stawiałeś oporu, ale trwałeś jak sparaliżowany w oczekiwaniu co dalej. Po chwili zamknąłeś jednak laptopa i odłożyłeś go na szafkę nocną obok łóżka. Wykonałeś więc wreszcie jakiś gest na potwierdzenie, że tak, chcesz tego, Fuck the photos from Durban, powiedziałeś.

Nie wykonałeś jednak żadnego innego gestu. Wszystko zależało teraz całkowicie ode mnie i czułem się z tym nieswojo. […]

Czułem się z tym nieswojo, bo wyglądało na to, że najlepiej by było, gdybym to ja wziął ciebie z odwagą i energią, z jaką brał mnie Bala — a ja tej odwagi nie miałem. Cały w lęku, że to nie rola dla mnie, że się nie sprawdzę, że się nie nadaję, że będę do niczego. Czułem się z tym nieswojo, bo leżałeś jak kłoda, bezwładnie wyczekując, co się teraz stanie. Jakbym mógł ci zrobić coś złego. Pragnąłem cię, pragnąłem znaleźć szparę w tym kokonie, w którym byłeś zamknięty, szparę, przez którą mógłbym dostać się do środka, do ciebie, uwolnić cię, ale miałem wrażenie, że nie potrafię do takiej szpary dotrzeć. Zacząłem cię całować — ostrożnie. Zdjąłem okulary, nie chciałem się podnosić, żeby je odłożyć na nocną szafkę, jakbym się bał, że jak się ruszę, to cię stracę. Wziąłeś je ode mnie i odłożyłeś na szafce po swojej stronie. Tak, dostałem się wreszcie tak blisko twoich oczu Arjuna Rampala. Były otwarte. Chciałem w nich zatonąć. Ich głęboka czerń spoglądała na mnie wyczekująco i z lękiem. What were you afraid of? Me? To ja się bałem, nie wiedziałem, jak się z tobą obchodzić po tym, co mi dzisiaj powiedziałeś. Poczułem suchą niepewność twoich ust. Udzieliłem im wilgoci moich własnych, głodnych ciebie. Odnalazłem twój język, który nieśmiało zaczął odpowiadać na działania mojego. Na dolnej wardze czułem ciche łaskotanie twojej bródki, tej cudownej czarnej kępki. Moje palce dotknęły najpierw skóry na twoim policzku, ostrożnie, jakbym się bał, że coś uszkodzę, tak była gładka i piękna — Djamel miał podobną, ale jego nie mogłem nigdy tak dotknąć. Kiedy przestałem się aż tak obawiać, przejechałem kciukiem tuż pod twoim okiem, potem dotknąłem nim twojej brwi. Jakbym potrzebował się upewnić, przez kontakt z różnymi fakturami, że to się dzieje naprawdę, naprawdę dotykam cię w taki sposób, naprawdę jesteś wreszcie mój, tak blisko. Wtedy moje palce podążyły do góry, zanurzyły się w twoich kruczoczarnych włosach, gęstych i naturalnie miękkich, tylko sztucznie czymś utwardzonych. Były matowe, delikatne. Pieszczota palców przywracała im miękkość.

[…]


To są dwa króciutkie fragmenty. Trochę dłuższe można znaleźć tutaj. Całość – w postaci książki! – w październiku. Można ją zamówić w przedsprzedaży tutaj.

Jestem na Facebooku i Twitterze.

Rzuć okiem na moje opowiadania i/lub mikropowieści pod roboczym wspólnym tytułem Soho Stories.