Cesarzowa odchodzi

[ Tekst ukazał się 22 października 2021 na łamach portalu Strajk.eu. ]

Z urzędu kanclerskiego Republiki Federalnej Niemiec odchodzi Angela Merkel. Wiadomo było od dawna: zapowiedziała ten zamiar, niezależnie od wyniku kierowanej przez nią przez dwie dekady chadeckiej CDU we wrześniowych wyborach, w których najwięcej głosów ostatecznie zdobyła socjaldemokratyczna SPD. Jej odejście wywołało w całej liberalnej Europie falę „Merkel-nostalgii”. Liberalna Europa inwestuje w postać odchodzącej kanclerzyni swoje złudzenia nie tylko na temat jej konkretnej osoby, ale i neoliberalnych instytucji Unii Europejskiej, organizacji, w ramach której Merkel stała się postacią emblematyczną.

Odchodzi jako najpotężniejszy polityk w kontynentalnej Europie na zachód od Bugu i Morza Czarnego – u władzy dłużej niż Xi Jinping, Hugo Chavez czy Evo Morales, ale amerykańskim wasalom (pardon, sojusznikom) wolno. Nie tylko im wolno, ale mogą zostać symbolem liberalnej demokracji, a nawet, pod obecność Trumpa, tymczasową „liderką wolnego świata”!

Czytaj dalej

Unia Europejska, faszyzm, komunizm i znak równości

18 września Parlament Europejski uchwalił skandaliczną rezolucję, która w Polsce nie spotkała się z niemal żadnym odzewem. Skandaliczną, pomimo pozornie niewinnego tytułu: „O znaczeniu europejskiej pamięci dla przyszłości Europy” z okazji 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Jej męczący i zawiły tekst stawia sobie jeden zasadniczy cel: zrównanie komunizmu z faszyzmem w sposobie, w jaki pamiętamy i upamiętniamy II wojnę światową.

Rezolucja fałszuje historię, jako główny powód wybuchu II wojny światowej wymieniając pakt Ribbentrop-Mołotow podpisany w sierpniu 1939 r. przez III Rzeszę z ZSRR. Nawet datę jej uchwalenia wybrano tak, żeby była bliżej rocznicy wkroczenia ZSRR na wschodnie tereny Polski niż wcześniejszego ataku hitlerowskich Niemiec na Polskę.

Czytaj dalej

O niepożytkach z Johna Olivera

Oko.press przedstawia się jako „portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa”, który chce być „obywatelskim narzędziem kontroli władzy”. Niedawno uznał, że takim śledztwem i aktem kontroli władzy będzie publikacja obszernego streszczenia jednego odcinka programu polityczno-satyrycznego anglosaskiego komika. Bo padło w nim kilka ostrych słów o polskim rządzie i Jarosławie Kaczyńskim. Odcinka programu dostępnego przecież bez problemu na YouTubie i Facebooku. Drobiazgowa relacja napisana jest w tonie takim, jakby streszczała wykład o autorytaryzmie i faszyzmie autorstwa co najmniej Theodora Adorno.

Przy całym szacunku dla Johna Olivera i jego zasług, nie jest on Theodorem Adorno. Oliver jest zaledwie liberałem, lewicowym, ale liberałem. Jego komentarze są tak ważne w amerykańskim kontekście, bo „lewicowy liberalizm” to już dużo jak na warunki mainstreamu amerykańskich mediów. Już ustawia go blisko lewej ściany tego, co amerykańska publiczność kiedykolwiek zobaczy w dużej sieci telewizyjnej.

Czytaj dalej