Bye-bye, Madame Génocidaire

W rozmowie, którą nagraliśmy na kilka dni przed wyborami w USA (na potrzeby podkastu INNY ŚWIAT), pozwoliliśmy sobie z Pawłem Mościckim, na zakończenie, powróżyć światu z fusów. Kto wygra te wybory?

Inaczej niż komentatorzy (neo)liberalnych mediów, obaj przewidzieliśmy trafnie, kto wygra, przy czym Paweł przewidział wynik lepiej niż ja. Przewidział, że Donald Trump wygra zarazem „popular vote” czyli bezwzględną liczbę głosów, jak i głosy stanowych elektorów. Ja sądziłem, że będzie raczej powtórka z 2016 r. (konfrontacja Trump – Madama Clinton), tak wiele tu w ogóle było podobieństw. Czyli: Trump dostanie odrobinę mniej głosów w liczbach bezwzględnych niż jego rywalka wystawiona przez Demokratów, ale zostanie wybrany na najwyższy urząd w państwie dzięki cyrkowi, jakim jest amerykański system wyborczy, czyli temu całemu kolegium elektorów.

Kamala Harris przegrała z klaunem z reality TV i kanciarzem na nieruchomościach i podatkach, przeciwko któremu ustawiły się prawie wszystkie mainstreamowe media, Hollywood, większość cyber-kapitału i całe uśmiechnięte Stany Zjednoczone do ostatniej chwili przestrzegające przed Hitlerem, Mussolinim i Stalinem zmartwychwstałymi i skondensowanymi w postaci jednego bezprecedensowego „zagrożenia dla demokracji”. Oczywiście, jak przy każdym takim wydarzeniu, będziemy długo słuchać o półdzikich teksańskich rednecks „bez dyplomu studiów”; o tym, że zatriumfowały tylko rasizm i mizoginia, nawet jeśli na Trumpa zawsze głosowały też masowo kobiety, a tym razem odebrał Demokratom także ogromną część głosów Latynosów i Czarnych.

Przede wszystkim jednak na Kamalę zagłosowało – jeszcze liczą, więc nie wiemy dokładnie, ale – lekką ręką 10 milionów ludzi mniej niż na Bidena cztery lata temu. Jakaś tam część zagłosowała na marginalnych w amerykańskich warunkach kandydatów „trzecich”, takich bez szans na zwycięstwo, ale dających możliwość wyrażenia przynajmniej niezgody na wybór między dżumą a cholerą. Jill Stein z Zielonych. Filozof Cornel West z ramienia People’s Party. Ale tego oczywiście nie było aż 10 milionów. Zdecydowana większość z tych utraconych głosów to ludzie, którzy zrezygnowali z drogi do urn w ogóle.

Czytaj dalej

Mościcki + Pietrzak: Musimy porozmawiać o… Iranie (podcast Inny Świat)

Raz w miesiącu, w ramach wieloformatowego podcastu INNY ŚWIAT, który Paweł Mościcki tworzy we współpracy z fundacją Strefa Wolnosłowa, Paweł i ja „musimy o czymś porozmawiać”.

W trzecim naszym spotkaniu w tym cyklu „musimy porozmawiać o Iranie”. Sprowokowani do tego, oczywiście, wstrząsem, jakim była niespodziewana i tragiczna śmierć prezydenta tego kraju Ibrahima Raisiego oraz jego ministra spraw zagranicznych Hosejna Amira Abdollahijana, w kontekście regionalnych napięć, a konkretnie tego, że Izrael od wielu miesięcy usiłuje wciągnąć Iran w swoją ludobójczą „wojnę z Hamasem”, którą prowadzi od wydarzeń 7 października 2023 r.

Zastanawiamy się z Mościckim n. in. nad tym, czy religijne państwo może mieć rację, albo przynajmniej swoje racje? Czy muzułmanie nie mają prawa do swojej własnej formuły Republiki? Czy to prawda, co nam opowiadają o Iranie np. w telewizji? Czy Iran naprawdę uskutecznia jakiś swój własny „regionalny imprerializm”?

Naszej rozmowy wysłuchać można m. in.:

Rozwój podcastu można wspierać za pośrednictwem jego strony w serwisie Patronite.

Spekulacje o Rafah

Izraelski reżim apartheidu od wielu już tygodni dawał do zrozumienia, że pełnoskalowa ofensywa na Rafah, taka z powietrza i na lądzie z każdej strony, jest sprawą przesądzoną i nieuniknioną. Premier Binjamin Netanjahu oraz inni członkowie rządu i izraelskiej armii mówili o tym otwarcie już od jakiegoś czasu.

Mówią o tym otwarcie, pomimo iż wyrazy potępienia takich planów spływają nie tylko ze strony instytucji, agencji i przedstawicieli ONZ (z sekretarzem generalnym António Guterresem na czele), nie tylko ze strony państw globalnego Południa od dawna krytykujących Izrael (jak Republika Południowej Afryki), ale już także przerażonych konsekwencjami potencjalnej operacji przedstawicieli sojuszników Tel Awiwu, dotąd bezkrytycznych lub milczących. Po jednej stronie Atlantyku Josep Borrell, szef dyplomacji Unii Europejskiej, jeszcze nie tak dawno kojarzony raczej z rasistowskimi bon motami o ogrodzie (liberalno-demokratyczny Zachód) i dżungli (reszta świata). Dzisiaj, 15 maja, głos protestu wydała z siebie w końcu unijna dyplomacja jako taka. A po drugiej stronie może nie aż tak stanowcze, ale jednak zaskakujące, bo niesłyszane chyba od prezydentury Eisenhowera, ostrzeżenia płynące z Białego Domu.

Czytaj dalej

Przyszłość

Mam trudną relację z przyszłością. Zbyt często zbyt trafnie ją przewiduję. Wiem, jak to może brzmieć, ale radzę się nie śmiać. Jak nie pamiętacie – albo mnie wtedy nie czytaliście – to zaraz będą dowody.

Zbyt często, bo póki co, większość tych (zbyt) trafnych przewidywań była bardziej niż pesymistyczna.

Zbyt często, bo filozoficznie uważam jednak, że przyszłość jest fundamentalnie nierozstrzygnięta, otwarta i zależy (powinna zależeć) od wyników starć między zbyt wieloma rywalizującymi siłami (interesami ekonomicznymi, klasami społecznymi, potęgami militarnymi, formacjami oporu), żeby dało się ją ot tak po prostu czytać z wyprzedzeniem.

Zbyt często, bo tę trafność zawdzięczam najczęściej temu, że włączając w swojej wyobraźni podpowiadane przez nią różne symulacje rozwoju wypadków, ostatecznie jako najbardziej prawdopodobne spisuję… te najgorsze.

To może trochę tych dowodów.

Czytaj dalej

Sankcje i sankcje

W poprzednim tekście pt. Europa znowu zapłaci nazywam reżim sankcji przeciwko Rosji (wymuszony na Europie przez Stany Zjednoczone) bezmyślnym. W warunkach intelektualnego zagubienia panującego w Polsce na lewicy, w reakcji na krytykę sankcji wobec Rosji pojawiają się rutynowo pytania w rodzaju: no ale czy my na lewicy (takiej z prawdziwego zdarzenia, nie tej nędzy, jaką mamy w Sejmie) nie chcielibyśmy – no właśnie – nałożenia surowych sankcji na Izrael, dopóki się nie opamięta?

Chcielibyśmy.

Ja na pewno. Od kilkunastu lat i niezmiennie należę do zdeklarowanych zwolenników BDS i do niego przekonuję, podejmowałem nawet pewne wysiłki zasiania w Polsce ziarna kulturalnego bojkotu Izraela. BDS – skrót od Boycott, Divestment, Sanctions – to zainicjowana przez palestyńskie społeczeństwo obywatelskie międzynarodowa kampania wzywająca do bojkotu Izraela, wycofania stamtąd inwestycji i obłożenia kraju sankcjami ekonomicznymi i dyplomatycznymi, dopóki nie zaprzestanie on popełnianych na Palestyńczykach zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. W tym brutalnego reżimu rasowego apartheidu, gorszego niż ten, któremu położono w końcu kres w Republice Południowej Afryki (zdaniem samych weteranów walki z tamtym apartheidem). Żądania te są wzorowane właśnie na środkach, które pomogły najpierw zdelegitymizować, a następnie obalić tamten apartheid.

Symboliczne gesty i polityka

Czy to stanowisko nie jest wewnętrznie sprzeczne? Domaganie się obłożenia sankcjami Izraela i krytyka sankcji nałożonych na Rosję? Nie, nie jest sprzeczne.

Czytaj dalej

Europa znowu zapłaci

Piąta wojna gazańska Izraela to kolejny po Ukrainie kolosalny kryzys międzynarodowy o globalnych konsekwencjach – i po raz kolejny Europa, reagując nań, demonstruje zero politycznej autonomii, idąc w ciemno tam, gdzie jej każą imperialne rozporządzenia płynące z Waszyngtonu. Niezależnie od tego, ile będzie musiała za to zapłacić – i od tego, że to ona, a nie Stany Zjednoczone, poniesie więcej konsekwencji.

Czytaj dalej

Dwa arabskie październiki Izraela

Wojna Jom Kippur (1973) i operacja „Powódź al-Aksa” (2023)

7 października dosłownie obudziłem się do wiadomości o niebywałej ofensywie palestyńskiego Hamasu (ugrupowania rządzącego w Gazie) i jego zbrojnego ramienia, Brygad al-Qassam, przeciwko siłom okupacyjnym Izraela. Po raz pierwszy od nałożenia przez Izrael już niemal siedemnaście lat temu blokady enklawy, Palestyńczykom udało się blokadę naprawdę przełamać i rozerwać. Niektóre obrazy z tych wydarzeń miały w sobie poetyckie wręcz piękno (bojownicy wylatujący z Gazy na paralotniach).

„Odetniecie nas od lądu i morza, to ku wolności użyjemy nieba. Możecie mieć jedną z najpotężniejszych armii na świecie, najbardziej zaawansowane technologie terroru, pacyfikacji i nadzoru, Pegasusa, drony i nanoroboty, ale ludzkie pragnienie wolności i tak przekroczy wasze zasieki i przebije się przez waszą Żelazną Kopułę” – wydawali się mówić z tych obrazów.

Dosłownie się do tych wieści obudziłem, bo o tym była pierwsza wiadomość, którą tamtego dnia dostałem whatsappem (od brata). Szok był tym większy, że byłem nazajutrz po seansie Goldy, brytyjsko-amerykańskiego biopiku o perypetiach Goldy Meir, premiery Izraela, w dniach wojny Jom Kippur (w tytułową rolę wcieliła się Helen Mirren, którą nie zawsze widać zza dymu papierosowego). Byłem w szoku, bo 7 października 2023 to niemal dokładnie 50. rocznica wybuchu tejże wojny Jom Kippur (konkretnie: jeden dzień później).

Czytaj dalej

Biden, Jemen, LGBT

Miesiąc prezydentury Joe Bidena już za nami (już kilka dni temu). Nowy cesarz świata w okresie czterech tygodni inauguracyjnej parady wykonał kilka pokazowych gestów, starannie sfilmowanych z każdej strony przez CNN i MSNBC, a także sfotografowanych przez „New York Timesa” i „Washington Post”. Pokazowej komedii wielkiej, dobrej zmiany, pięknego powrotu do przyzwoitej amerykańskiej normalności, od której Donald Trump był tylko odstępstwem, rodzajem ponurego karnawału – stało się zadość. Oklaski i umizgi skrajnego centrum, które poczuło, że na powrót konsoliduje swoją kontrolę nad światem, że to znowu ono niesie pochodnię postępu – zebrane.

Czytaj dalej

Incydent w Cieśninie Ormuz i Biały Dom Wariatów

Po okresie rosnących napięć między Waszyngtonem a Teheranem, niedługo po tym, jak Waszyngton ogłosił, że to Iran odpowiada za niewyjaśniony jak dotąd „atak” na japońskie tankowce 13 czerwca w Zatoce Omańskiej (w którym nie miał żadnego interesu, wręcz przeciwnie, tym bardziej w czasie wizyty premiera Abe w Teheranie), 20 czerwca we wczesnych godzinach rannych irańskie siły zbrojne zestrzeliły bezzałogowego amerykańskiego drona wywiadowczego, jedną z najnowszych, prototypowych zabawek Pentagonu. Wbrew temu, co oznajmiła administracja prezydenta Donalda Trumpa, dron nie znajdował się nad wodami międzynarodowymi – nie mógł, nie ma takich w cieśninie Ormuz, jest za wąska. Kończą się wody Iranu, zaczynają Omanu – nie ma nic pomiędzy. Kilkanaście godzin później, w nocy, Trump odwołał uderzenie odwetowe dosłownie na kilka minut przed jego planowanym czasem.

Jest kilka standardowych liberalnych reakcji na to wydarzenie, które niestety często podzielane są przez komentariat lewicowy.

Czytaj dalej

Kolejny rok niespokojnego słońca

Planeta nie może już dłużej dźwigać systemu ekonomicznego, którego bezlitosnej eksploatacji poddali ją (jak i większość z nas) nasi władcy. Kolejne miesiące minionego roku przynosiły z sobą kolejne rekordy temperatur kiedykolwiek o danej porze roku zarejestrowanej, a na rozgrzanej planecie słońce podpaliło lasy od Kalifornii po Grecję. Dowiedzieliśmy się już ponad wszelką wątpliwość, że na przestrzeni zaledwie kilku ostatnich dekad wymordowaliśmy większą część dzikiego życia na Ziemi, i że proces ten postępuje coraz szybciej. Nasza planeta nie daje już rady i mówi nam to na każdym kroku. Nasi władcy – królowie, książęta i kapłani schyłkowego kapitalizmu – dzielą się tymczasem niemal wszyscy na tych, którzy udają, że tego nie wiedzą i nie widzą, oraz tych, którzy udają, że coś robią, tańcząc dla picu walce lunatyków na kolejnych „poświęconych klimatowi” kongresach.

Tak samo zresztą nie wytrzymuje sam ów system ekonomiczny, nie wytrzymują jej formalne ramy polityczne i geopolityczne. System osiągnął granice swojej ekspansji, granice tego, gdzie i ile kosztów może eksternalizować: fizycznie skończył mu się świat. Nie znalazł drogi wyjścia z krachu roku 2008, wówczas przysypanego tylko tymczasowo górą wydrukowanych nagle pieniędzy; ratuje się grabieżą i przykręcaniem śruby tym, których coraz brutalniej wyzyskuje. Rok zamknął największy spadek na Wall Street od 2008 roku, a na pewno nie jest to świętego Rynku ostatnie słowo.

Czytaj dalej